Żeby nie było, że nic nie robię.
Coś tam się pomaleńku dłubie.
Na początek gąsienice.
Z jednej strony malowanie jest proste. Przykleja się ogniwa do taśmy i można malować.
Gorzej z drugiej strony. Kiedyś każde ogniwo malowałem trzymając w palcach.
W końcu poszedwm po rozum do głowy i zrobiłem sobie „przyrząd” jak widać. Dwa paski dość szerokiej tektury rozdzielony przy podstawie cienkim paskiem. Całość przyklejona do podstawy.
Dzięki temu „trzymadełku” można było powkładać ogniwa zębami w szczelinę i malować hurtowo.
Kolejną zabawę miałem z przycinaniem osi. Każdą szpilkę trzeb było obciąć i oszlifować końcówki. Potem już tylko połączyc wszystko do kupy. Wyszło tak:
Reszta jak na razie pomalowana podkładem. Dość cienką warstwą, ale pomalowane.
Malowałem MR Surfacerem 1000, rozcieńczonym 1:2 (1 – podkład, 2 – rozpuszczalnik). Kryje wolno, ale delikatnie. Jak się da mniej rozpuszczalnika, to całość jest bardziej gęsta i mogą się robić nitki. Ekspertem nie jestem, bo to pierwszy raz, jak malowałem całość podkładem. Specyfiku używałem też pierwszy raz. Ale jestem całkiem zadowolony z efektu.
Sporo elementów do pomalowania, detali, zeszło mi ładne parę godzin.
A tu trochę szczegółów:
Teraz kolor bazowy, a potem próba zrobienia zimowego kamuflażu – nigdy nie robiłem, więc zobaczymy jak mi pójdzie…